sobota, 19 marca 2016

Batalion ON "Kościerzyna" - dopowiedzenie

Wracam ponownie do batalionu ON "Kościerzyna". Tym razem publikuję - będące w moim zbiorach - fragmenty wspomnień Jana Szalewskiego, dotyczące tylko jego walk na Pomorzu. W tekście poprawiłem ewidentne błędy i uwspółcześniłem pisownię. W nawiasach kwadratowych uzupełniłem tekst.

Kościerzyna. Zdjęcie ze strony fotopolska.eu


[…] Po maturze wojskową służbę czynną odbywałem w Szkole Podchorążych w Zambrowie. Od pierwszych dni naszego pobytu w Zambrowie wpajano nam zasadę, że przybyliśmy tu po to aby zostać dowódcami. [Ale] nie każdy może być dowódcą - często mawiał komendant szkoły [pod]pułkownik [Władysław] Muzyka[1]. […] Nauczyłem się tam zasady, że tam gdzie jest dyscyplina to wszystkim jest dobrze, a tam gdzie jej nie ma to wszystkim jest źle (słowa dowódcy 1 kompanii kpt. Budzyńskiego).

Przed drugą wojną światową byłem tylko 8 miesięcy  nauczycielem w Kościerzynie. W sierpniu 1939 r. jako kpr. pchor. rez. zmobilizowano mnie do batalionu Obrony Narodowej "Kościerzyna". Bazowaliśmy w obozie WF w Garczynie[2].
Kilka dni przed wybuchem wojny wizytował nas gen. [Stanisław] Grzmot-Skotnicki. Pamiętam, że pytał się kpr. rez. Cegla[3] (leśniczego z Trawic[4]), żołnierza mego plutonu, ile godzin spał po wczorajszym alarmie. Kapral odpowiedział, że cztery godziny. Gen[erał] mu na to: mało spaliście kapralu. Jak na żołnierza to dużo – odpowiedział generałowi Cegla.

Obóz w Garczynie. Zdjęcie z wolneforumgdansk.pl

Parę dni przed wybuchem wojny zajęliśmy pozycję obronną niedaleko granicy polsko-niemieckiej w linii prostej naprzeciw Bytowa. Byłem dowódcą I plutonu 3 kompanii. W moim plutonie żołnierzami byli przeważnie Kaszubi-chłopi. […]
Rano 1 września usłyszeliśmy odgłosy kanonady artyleryjskiej z kierunku Chojnic. Pluton zwiadowców naszego batalionu wyparł hitlerowców, którzy w tym czasie weszli do pogranicznej miejsc[owości] Nakla.
Większość oficerów i podchorążych rezerwy w batalionie Obrony Narodowej "Kościerzyna" to byli nauczyciele. […]
O północy z 1 na 2 września batalion ON "Kościerzyna" w związku z zaistniałym niebezpieczeństwem odcięcia północnej części Pomorza otrzymał rozkaz wycofania się na południe w rejon stacji kolejowej Wierzchucin. Nocnym marszem doszliśmy do stacji Olpuch. Tam załadowaliśmy na transport kolejowy. Pluton saperów specjalnym pługiem za naszym transportem niszczył tor kolejowy.


Działania 1 września 1939 r.  Mapa z książki K. Ciechanowskiego Armia "Pomorze"

Wczesnym rankiem 2 września, zdążający transportem na południe nasz batalion został zaatakowany przez samolot niemiecki z broni maszynowej. Wobec tego, że mój pluton znajdował się w środku transportu dałem rozkaz ostrzelania go z karabinu maszynowego. To samo robiły inne plutony. Uszkodzony samolot uciekł. 2 września około godz. 7 nasz batalion wyładował się w lesie między Starym Wierzchucinem a Lnianem. W godzinach  popołudniowych otrzymaliśmy rozkaz przejścia marszem ubezpieczonym w rejon jeziora Branica i zajęcia tam obrony frontem na południe i zamknięcia przesmyku między jeziorami, gdzie przebiegała szosa Lniano-Łowin. Przeszliśmy natychmiast w nakazany rejon pod silnym bombardowaniem i zajęliśmy tam stanowiska obronne. Mimo silnego bombardowania utrzymaliśmy nakazany odcinek, odpierając ataki nieprzyjaciela.
3 września w nocy gen. [Grzmot-]Skotnicki wydaje rozkaz (przez specjalnego gońca) naszemu batalionowi przejścia na południowy-wschód nad Wisłę.
Po wydaniu tego rozkazu batalion ON "Kościerzyna" przygotowywał się do oderwania od nieprzyjaciela. Jednak w ostatniej chwili otrzymaliśmy ze sztabu Grupy Operacyjnej „Czersk” nowy rozkaz: zostać na zajmowanych dotychczas stanowiskach, ubezpieczając wycofanie się sąsiedniej 9 Dywizji Piechoty, której zostaliśmy podporządkowani. Zgodni z tym rozkazem bronimy nakazanych pozycji. Około godziny 8 rano zostaliśmy w wyniku kolejnego natarcia czołgów niemieckich i lotnictwa zepchnięci z zajmowanych stanowisk. Wycofaliśmy się więc w las na północ koło szosy Błądzim-Przechowo. W trakcie wycofywania się zostajemy silnie bombardowani. Zaczynamy tracić charakter zwartego, zdyscyplinowanego oddziału.

Gen. Stanisław Grzmot-Skotnicki

Dzięki energii dowódców poszczególnych plutonów i podoficerów opanowaliśmy sytuację i dyscyplinę. W moim plutonie było 5 zabitych i 12 rannych. Łączności ze sztabem 9 dywizji nie mieliśmy. Prawie wszędzie napotykamy nieprzyjaciela. [Pod]pułkownik [Jerzy] Staniszewski (dowódca batalionu od 1 września[5]) uważa sytuację za beznadziejną.
Kapitan Borowski etatowy dowódca batalionu proponuje przebić się ku Wiśle. Propozycja została przez nas dowódców kompanii i plutonów przyjęta. [Pod]pułkownik Staniszewski zrzeka się dowództwa, które obejmuje kapitan [Stanisław] Borowski. Ubezpieczeni silną strażą przednią ruszamy w kierunku Bukowca. Rozpoznanie stwierdziło, że miejscowość ta jest zajęta przez nieprzyjaciela.
Kapitan Borowski wydał rozkaz uderzyć na Niemców i otworzyć sobie drogę do Wisły. W ciężkiej walce wypieramy Niemców z Bukowca. W natarciu tym my dowódcy z bagnetami na karabinach w pierwszym szeregu prowadzimy swych dzielnych piechurów do natarcia. Wiązki granatów rzucamy pod gąsienice czołgów niemieckich.
W moim plutonie kpr. rez. (Kaszub, nazwiska nie pamiętam), ciężko ranny rzuca się z wiązką granatów na najbliższy czołg niemiecki. Sam ginie ale czołg stanął w płomieniach. Takich przykładów było więcej. Hitlerowcy zostawiają kilka płonących czołgów i w popłochu wycofują się do Przesierska. Przed Przesierskiem zostaliśmy ostrzelani silnym ogniem z broni maszynowej i mocno bombardowani.

Kompania kościerska batalionu ON "Kościerzyna". 

Na czele kompanii por. rez. Paweł Chmielewski. Marzec 1939 r. 

Zdjęcie z książki K. Ciechanowskiego Armia "Pomorze"

Postanowiliśmy z masą rannych żołnierzy ominąć Przesiersk. Po drodze przyłącza się do nas bateria i działka przeciwpancerne, które niszczą kilka czołgów nieprzyjaciela.
Spychamy nieprzyjaciela ze skrzyżowania dróg. Później napotykamy wzrastający opór. Pomimo tego przebijamy się ku Wiśle. Ja osobiście z kilkoma żołnierzami (jeden z nich dokładnie znał ten teren, ścieżki, pola, itd.) przedarłem się koło Terespola [Pomorskiego] i Przechowa[6] na brzeg Wisły przed Chełmnem.
Działy się tam dantejskie sceny. Eskadra za eskadrą samolotów bombardujących bombami i bronią pokładową masakrowały tysiące żołnierzy zgromadzonych i przeprawiających się przez Wisłę do Chełmna. Był tam lasek, z którego zostały tylko kikuty drzew.
Miałem szczęście, ostatnim prawie że rozbitym promem przy pomocy moich żołnierzy dostałem się do Chełmna. Byłem cały przemoczony i bardzo głodny ponieważ prom został w połowie drogi na Wiśle zniszczony. Postanowiłem za wszelką cenę dostać się do Warszawy. Podróż ta trwała różnymi środkami lokomocji i pieszo od 4 do 9 września 1939 r. […]
Trasa mej żołnierskiej podróży do Warszawy [przebiegała] przez Chełmżę, Toruń, Ciechocinek, Włocławek, Kutno, Łowicz, Sochaczew i Warszawę. […] O północy z 8 na 9[września] (z piątku na sobotę) byliśmy w Warszawie. […] W Warszawie 9 września skierowano nas do Cytadeli. Dostałem skierowanie do V batalionu Obrony Warszawy, którego dowódcą był mjr [Jan] Kiedrowski. […] Przynależni byliśmy do 36[0] Pułku Piechoty. [...]





[1] Komendant szkoły w latach 1931-1935
[2] Był to stały obóz letni Przysposobienia Wojskowego Kobiet
[3] Prawdopodobnie kpr. Józef Cegiel
[4] Leśnictwo Trawice
[5] Właściwie był dowódcą Oddziały Wydzielonego "Kościerzyna"
[6] Dzielnica Świecia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz