wtorek, 29 listopada 2016

Wkroczenie Legionów do Warszawy - 1916 r.

Generał Beseler wyraził zgodę na rozmieszczenie na terenie Królestwa pułków Legionowych (Łomża, Różan, Warszawa, Modlin, Pułtusk, Nałęczów). Oddziały legionowe (3 i 4 pp oraz 2 puł) wprowadził 1 grudnia 1916 r. do Warszawy  dowódca Legionów płk Stanisław Szeptycki. W Alejach Jerozolimskich z tej okazji stanęła brama triumfalna. Następnie na Krakowskim Przedmieściu odbyła się defilada 3 pułku piechoty, a na koniec przegląd oddziałów legionowych na placu Saskim. Mimo to wkraczających legionistów Warszawa przywitała chłodno. Mieszkańcy przyglądali się im z ciekawością, ale też i z dużą niechęcią. Właściwie tylko członkowie POW zgotowali im gorące powitanie. 

Obwieszczenie informujące o wkroczeniu
Legionów do Warszawy. Ze strony polona.pl

Pułkownik Józef Haller tak opisał "pierwszą defiladę w ojczyźnie":
Wyczuliśmy rychło brak entuzjazmu w tłumach publiczności, pomiędzy którą przechodziły nasze dziarskie oddziały. Swoją drogą, wśród tej ciszy znamiennej nie brak było przejawów szczerego entuzjazmu, co się wyraziło w obrzucaniu nas w kilku miejscach kwiatami. Mój dereszowaty siwek krocząc dumnie, został uwieńczony przez uśmiechnięte i pełne radosnych łez panienki.

Brama triumfalna w Alejach Jerozolimskich

Wojciech Kossak wspominał wjazd do Warszawy: ... po tylu ciężkich... bojowych przeprawach wchodzi do Warszawy [II Brygada], do serca Polski... nastrój zimny... przed dworcem wiedeńskim nikła bramka triumfalna, na Nowym Świecie i Krakowskim Przedmieściu nieco flag w kolorach narodowych... wśród milczenia i odgłosu... nieśmiało rzucony kobiecą ręką kwiatek, za to częste wygwizdy i okrzyki "bratobójcy!"... jedyna dla nich [legionistów] owacja to grupa andrusów obojga płci, ciągle ta sama, biegnąca równo z nimi, a wykrzykująca z widoczną intencją obelżywą: "Niech żyje pierwsza Brygada!" Wykrzykują też głośno i nazwisko bohatera i wodza.

Przegląd oddziałów legionowych na placu Saskim

Stanisław Tutaj z 2 pułku ułanów ma podobne refleksje:  Ogólnie odczuliśmy wyraźną niechęć, Warszawa nie była przyjaźnie usposobiona do Legionów [...] na placu Saskim słychać było pojedyncze okrzyki w rodzaju "Niech żyją ostatecznie ci co przyjechali".

wtorek, 22 listopada 2016

Ksiądz Balul - dopowiedzenie

W ilustrowanym tygodniku religijnym "Posiew" z 1936 roku, w numerze 16 z 19 kwietnia (na stronie 251) umieszczono sprawozdanie ze spotkania Katolickiego Stowarzyszenia Kobiet w Piasecznie, którego opiekunem był ks. Wincenty Balul.


Uroczystość „Zwiastowania” w Katolickim Stowarzyszeniu Kobiet w Piasecznie
Na alejkach parku chyliczkowskiego[1] grzeją się w słońcu gromadki wróbli. Nagle cień zasłonił im słońce – frunęły w popłochu skrzydła ptasząt, a ścieżką przeszła postać kobieca. Wróble znów usadowiły się w piasku świergocąc, ale niedługo tak trwało. Bo oto tą ścieżką zaczęły przechodzić pojedyncze postacie, potem grupki mniejsze i większe, które niknęły w drzwiach parterowego domu – świetlicy chyliczkowskiej, stałej siedziby Katol[ickiego] Stowarzyszenia Kobiet[2].



Poszłyśmy śladem tych kobiet. W świetlicy wśród kilkudziesięciu zebranych osób nastrój jakiś uroczysty – oczekiwanie… W drzwiach, raz po raz otwieranych, pojawiają się postacie, które zajmują w milczeniu wolne jeszcze miejsca i zaraz biegną oczyma w stronę podium, gdzie zaimprowizowano ołtarz Matki Boskiej. Wśród kwiatów i zieleni, na tle niebieskiej draperii, figura Matki Bożej, która rozwartymi rękoma jak gdyby wszystkie zebrane, oderwane na krótki czas od szarego, codziennego życia kobiety, – chciała przygarnąć do swego miłosiernego serca.


Budynek "Poniatówki". Zdjęcie ze strony jerzy-duda.blogspot.pl


Jest niedziela przed Zwiastowaniem N[ajświętszej] M[arii] P[anny], które wypada za 3 dni. Dziś więc [22 marca], po przygotowaniu się w czasie jedniodniowych rekolekcji, członkinie Akcji Katolickiej zebrały się, by łącząc się w duchu ze wszystkimi kobietami katolickimi świata, oddać hołd Marii. Dowiedzieliśmy się o tym ze słowa wstępnego przewodniczącej, poprzedzonego modlitwą „Anioł Pański”.

W chwile potem rozbrzmiała pieśń „Inviolata” o Niepokalanym Poczęciu Najśw[iętszej] M[arii] Panny. Następnie usłyszałyśmy „Zwiastowanie” Bohdana Zaleskiego[3], a potem na ten sam temat referat, poprzedzony wstępem z Ewangelii św. Łukasza. W wyobraźni ujrzałyśmy postać Najśw[iętszej] Dziewicy, która czystość swą ślubowała Bogu. Pokorna i cicha marzyła o tym, by móc jako jedna z pierwszych oddać hołd Zbawicielowi. Nie myślała o tym, że ją właśnie Bóg wybrał. A gdy Gagryel [winno być Gabriel] zwiastował Jej nowinę, nie dziwi się – i wypowiada to słowo, na które czekał świat cały przez wiele wieków – słowo „fiat” – a wiec „niech się stanie”. Od jej zgody Bóg uzależnił zbawienie całego świata. Tak więc Maria staje się Patronką wszystkich Matek, ucząc swym przykładem, jak należy ukochać Dziecię Jezus, aby Go czcić przez całe życie. Uczy nas, jak zdobyć świętość przez zjednoczenie się z Bogiem w czasie całego swego życia.

Po referacie tym nastąpiło odnowienie przyrzeczeń i przyjęcie kilkunastu nowych członkiń, które asystent kościelny ks. prałat Balul[4] powitał w prostych, a serdecznych słowach, mówiąc o zadaniu matek-katoliczek w rodzinie, oraz roli Matki Bożej, jako przykładzie podawanym im przez Kościół. Kościół, tę Matkę najidealniejszą i najdoskonalszą, przypomina ludziom stale Jej świętami, bez których niema miesiąca w roku. Nie trzeba nam katoliczkom specjalnych dni matki, dni dziecka, – mamy ten ideał w świętej Rodzinie. A tam, gdzie istnieje kult Marii, tam jest szczęście prawdziwe, trwałe.

Ksiądz Wincenty Balul, 1926 r.

W drugiej zaś części, ujrzałyśmy dwa obrazki: „Ostatnie Zdrowaś” i „Królowa Jadwiga”. W pierwszym, przedstawiono nam walkę i zwycięstwo dobra w duszy dziewczyny, która dla narzeczonego chciała popełnić świętokradztwo. W następnym obrazku – naszą świętobliwą Królowę u stóp Chrystusa Ukrzyżowanego, w Kaplicy Wawelskiej.

Wyrazem nastroju panującego na Sali, był odśpiewany na zakończenie hymn „My chcemy Boga”.

Z żalem opuszczałyśmy salę i chyba to samo czuły wszystkie niewiasty, oddalające się w zmroku do swych ognisk domowych – z nowym zapasem sił duchowych.

Uczestniczka – Chyliczanka

[Pisownia w tekście została uwspółcześniona]

[1] Dziś park miejski w Piasecznie.
[2] Budynek piaseczyńskiej "Poniatówki".
[3] Józef Bohdan Zaleski - polski poeta okresu romantyzmu, urodził się 14 lutego 1802 r. w Bohatyrce, gubernia kijowska, zmarł 31 marca 1886 r. w Villepreux (Francja).
[4] Pisałem o ks. Balulu w postach z 2 i 5 lutego br.

wtorek, 15 listopada 2016

Rosyjski agent

Henryk Mackrott urodził się w 1800 r. Był synem agenta na służbie rosyjskiej Henryka seniora - fryzjera. Z czasem sam został jednym z najbardziej aktywnych urzędników tajnej policji wielkiego księcia Konstantego. Początkowo pracował dla szefa tajnej policji księcia Konstantego, Mateusza Schleya, ale w 1819 r. otrzymał samodzielne stanowisko i fundusze na zatrudnianie własnych szpiegów. Gdy wybuchło powstanie listopadowe został aresztowany. 15 sierpnia 1831 r. tłum wyciągnął więźniów z aresztu, m.in. Mackrotta  i powiesił na pobliskich latarniach. Mackrott podczas swojej dziesięcioletniej działalności sporządził około 15 tysięcy raportów dla wielkiego księcia Konstantego (przechowywane są w Archiwum Akt Dawnych). Aktualnie jest to niezastąpione źródło informacji, które pozwala na opisanie życia w XIX wiecznej Warszawie. Przytaczam poniżej fragmenty tych raportów, a właściwie donosów.

Wielki książę Konstanty Pawłowicz Romanow.
Portret ze strony wikipedia.org

Warszawa, d. 29 marca 1821 roku.
Cała Warszawa mówi o zdarzeniu świadczącym o fanatyzmie biskupów polskich. Biskup Prosperus wezwał do siebie pewnego kanonika i położywszy go brzuchem do ziemi, kazał trzymać dwóm ludziom i zaaplikował mu pięćdziesiąt kijów za to, że kanonik miał jakoby z pewną kobietą dziecko.

Warszawa, d. 16 września 1822 roku.
Brat jednego z polskich biskupów, mieszkający w Warszawie, zgwałcił własną córkę. Żyje z nią od czterech lat jak z żoną i nawet ma z nią dwoje dzieci.

Warszawa, d. 17 września 1822 roku.
Wspomniany brat biskupa, wdowiec, żyjący z własną córką jak z żoną, nazywa się Prażmowski i mieszka w domu wdowy Kilińskiej na Starym Mieście numer 67.

Ilustracja ze strony makowskimarcin.pl

Warszawa, d. 26 czerwca 1823 roku.
Na granicy pruskiej aresztowano dwóch księży, którzy przemycali tytuń, płótno i pierniki. Są to księża: Mroczkowski, proboszcz wsi Janowiec w Płockiem, i Żaboklicki, proboszcz z Grzebska, w Płockiem.

Warszawa, d. 5 listopada 1824 roku.
Na ulicy Freta w kawiarni dziewki ulicznej, Urbanowiczowej, bywają młodzi duchowni z seminarium franciszkanów. Liczba ich dochodzi do dwunastu. Są oni wszyscy kochankami Urbanowiczowej.

Warszawa, d. 17 listopada 1824 roku.
Wczoraj ksiądz kanonik Gniewczyński, słynny pijak, będąc w handlu win Nowackiego koło Zamku królewskiego, upił się tak, że położył się na ulicy w błocie.



Raporty cytuję za: Karolina Beylin, Tajemnice Warszawy z lat 1822-1830, Warszawa 1956, s. 316-318

wtorek, 8 listopada 2016

Wakacje w Konstancinie

W grudniowym numerze miesięcznika ilustrowanego "Rodzina Polska"  z 1931 roku znalazłem krótką wzmiankę o Konstancinie. Autorką jest czytelniczka miesięcznika, która odpowiedziała na apel redakcji o przysyłanie tekstów opisujących wrażenia z wakacji.


Jak spędziłam lato?
Na wezwanie od Redakcji zwrócone do naszych Szanownych Czytelniczek z prośbą o nadesłanie nam wrażeń z lata, nadeszło już wiele listów, które kolejno, w miarę tego w jakim terminie je odbieramy - będą drukowane. Za nadesłane dziękujemy, o dalsze prosimy.

Plaża w Konstancinie. Zdjęcie ze strony  konstancin.blog.pl

Szanowna Redakcjo!

W odpowiedzi na wezwanie, chętnie dzielę się memi wrażeniami z przepędzonych wakacyj. Najpierwszą troską każdej matki, a szczególniej zarobkującej, jest zabezpieczenie dziecku swemu dobre spędzenie lata. Pragnie się dziecko mieć gdzieś blisko Warszawy, aby dojazd do letniska był łatwy. Boć przecież czas urlopu matki jest krótki, najwyżej trwa miesiąc, a dziecku potrzeba zaczerpnięcia sił na cały rok, o ile więc tylko można, powinno całe długie wakacje przebywać na wsi. Warszawa niestety, żadnych okolic podmiejskich nie posiada. A te które ma, obfitują w olbrzymie braki i nieudogodnienia. Gdy chodzi o suchość klimatu, to najlepszy jest Świder, ale kilkakrotny pobyt w tej miejscowości, obrzydził mi to letnisko raz na zawsze. Przedewszystkiem drożyzną produktów. Fatalne warunki lokomocji i brak kompletny przestrzegania warunków asenizacyjnych. Ubikacje, ile utrzymane w jednej posesji, schodzą na werandy sąsiadujących, co wytwarza błędne koło bezcelowej ucieczki przed odrażającymi wyziewami. Ze smutkiem trzeba stwierdzić, że przyczyna główna złego, leży w ludzkim braku dobrej woli!
Przykre doświadczenie lat paru skłoniło mnie do szukania letniska dla mego synka w innej stronie. Wybrałam Konstancin. Jest kulturalny zadrzewiony, wyposażony w dojazd autobusowy. Jest zelektryfikowany, ma kanalizację miejscową, no i dość gęstą sieć telefoniczną, łączącą Konstancin z Warszawą.
Pobyt tu byłby doskonały gdyby nie pewne ale które wszędzie dadzą się zastrzec. Przede wszystkiem brak przystępnych pensjonatów dziecięcych, z opieką specjalną dla dzieci, pozostawionych bez rodziców. Drugą ważną rzeczą, bardzo wysokie ceny utrzymania, które wywołuje obecność lokalów rozrywkowych, nie cieszących się przytym wielkim powodzeniem.
Gdyby zatem ludzie inicjatywy w porozumieniu z czynnikami miarodajnymi zechcieli podjąć trud reorganizacji warunków naszego życia letniskowego, więcej ludzi mogłoby sobie pozwolić na odpoczynek. A korzyść byłaby podwójna. Ludzie zyskaliby zdrowie i siły do pracy na cały rok, a letniska podnosiłyby się w swoim poziomie kulturalnym.

Letniczka z Konstancina

wtorek, 1 listopada 2016

Obraz św. Teresy w Skolimowie

Mija właśnie 81 lat od czasu ufundowania jednego z pięciu obrazów skolimowskiego kościoła pw. Matki Boskiej Anielskiej. 

            Kościół pw. Matki Boskiej Anielskiej w Skolimowie.
Zdjęcie ze strony polskaniezwykla.pl

Wszyscy zainteresowani wiedzą za literaturą przedmiotu, że: w ołtarzu głównym znajduje się obraz Matki Bożej Anielskiej, wykonany przez P. Kossowskiego[1]. Jest to reprodukcja obrazu Murilla[2]. W prawej kaplicy znajduje się obraz św. Teresy, a w lewej św. Jana Chrzciciela. Ponadto w nawach bocznych obrazy: św. Antoniego Padewskiego, pędzla Macieja Wiercińskiego[3] oraz Matki Bożej Częstochowskiej. 

Mogę do tych informacji dodać jeszcze jedną cegiełkę...


Działo się to roku pańskiego 1935 gdy: Kościołowi parafialnemu w Skolimowie pod wezwaniem Najświętszej Marji Panny Anielskiej, przybył nowy obraz. Jest nim wizerunek św. Teresy od Dzieciątka Jezus, ufundowany sumptem redaktora Wł[adysława] Buchnera, w celu uczczenia pamięci jego zmarłej żony, a wykonany przez cenionego portrecistę i malarza kościelnego, p[ana] Wacława Dyzmańskiego. Obraz ten, po odprawieniu nowenny, poświęceniu i całodziennych modłach i procesji zdobi od dnia 27 z. m.[4] ołtarz imienia swojej patronki i oddany został, przy podniosłem przemówieniu przez księdza J. Kożuchowskiego[5], proboszcza skolimowskiego, pod specjalną opiekę dziewcząt w Skolimowie[6].


Kilka słów o głównych bohaterach tego wydarzenia.

Fundator obrazu Władysław Buchner, urodził się 21.04.1860 r. w Birkhead (Wielka Brytania), zmarł 12.10.1939 r. w Wilnie. Pochowany został na wileńskiej Rossie (w Warszawie na Starych Powązkach ma grób symboliczny). Dziennikarz, poeta, satyryk, redaktor, wydawca. Od 1882 r. współpracował z warszawskimi i lwowskimi czasopismami. Uprawiał głównie aktualną satyrę polityczną. Zaczynał praktykę dziennikarską w „Kurierze Porannym” Feliksa Fryze, który także redagował od 1875 r. tygodnik „Mucha”[7]. W 1888 r. kupił go Buchner i przez pięćdziesiąt lat był redaktorem naczelnym wydawnictwa i tygodnika satyrycznego ilustrowanego „Mucha”.

Władysław Buchner.
Zdjęcie ze strony galeriagapa.dho.com.pl

W początkach XX w. postanowił zamieszkać w Skolimowie. Tutaj około 1903 r. wybudował willę, którą nazwał - czemu trudno się dziwić - "Mucha".


Grób Władysława Buchnera na wileńskiej Rossie.
Zdjęcie ze strony nieobecni.com.pl

              Warszawski grób rodziny Władysława Buchnera. Zdjęcia ze strony mojecmentarze.blogspot.com


W willi przez wiele lat mieszkał także prozaik, dziennikarz, dramaturg Stefan Krzywoszewski (1866-1950). Był on założycielem i redaktorem tygodnika "Świat" (1906–1933), w latach 1915–1920 także redaktorem "Kuriera Polskiego", od 1919 r. prezesem Związku Autorów Dramatycznych, a w latach 1931–1934 dyrektorem Teatrów Miejskich i Teatru Narodowego w Warszawie.

Stefan Krzywoszewski. Zdjęcie ze strony pl.wikipedia.org

Wykonawca, malarz Wacław Dyzmański urodził się w 1874 r. Studiował w Warszawie, Monachium i Paryżu. Wiele podróżował (Włochy, Francja, Hiszpania). Swoje prace wystawiał od 1902 r. w Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie, Salonie Garlińskiego, Towarzystwie Przyjaciół Sztuk Pięknych, Salonie Krywulta, Salonie Niezależnych w Paryżu. W 1917 r. i 1922 r. miał swoje wystawy indywidualne w Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie. Dyzmański został rozstrzelany w 1944 r. przez Niemców po upadku powstania warszawskiego. Jego pracownia wraz z całą spuścizną uległa zniszczeniu. Jedna uwaga, nie nazwałbym go malarzem kościelnym... [niestety zdjęcia Dyzmańskiego nie odnalazłem].

Willa "Mucha". Zdjęcie ze strony galeriagapa.dho.com.pl

[1] P. Kossowski, krewny Władysława Kossowskiego, jednego z budowniczych kościoła ? Nigdzie nie mogłem znaleźć informacji o tym malarzu.
[2] Bartolomé Esteban Pérez Murillo (1617-1682) hiszpański malarz barokowy.
[3] W internecie znalazłem tylko Macieja Wiercińskiego, malarza urodzonego w 1916 r. Nic więcej o nim nie wiem. Czy mógł namalować obraz w wieku 19 lat?
[4] Czyli 27 października 1935 r.
[5] Ks. Jan Kożuchowski był proboszczem parafii skolimowskiej od 9.03.1930 r. do 13.02.1941 r.
[6] "Skolimów pod Warszawą" w: "Kurier Warszawski" nr 301 z 2 listopada 1935 r. (wydanie wieczorne), s. 6.
[7] „Mucha” była wydawana w Warszawie w 1868 r. oraz w latach 1871-1939 (w latach 1905-1907 z powodu konfiskaty i zakazu jako: "Bąk", "Chrabąszcz", "Komar"). Została wznowiona w latach 1946-1947 w Łodzi, następnie wróciła do Warszawy (1948-1952). Miała swoją kontynuację jako „Szpilki”.