Po umieszczeniu tydzień temu informacji o szpitalu w Skolimowie, spotkała mnie niespodzianka. Okazało się, że w moich zbiorach znajduje się relacja o skolimowskim szpitalu polowym.
Jej autorka Wanda Wysocka-Zemło, przed wojną mieszkała z rodziną w willi "Wacławówka" na ul. Rycerskiej róg Oborskiej.
Wspomnienia "Szpital polowy w Skolimowie w 1939 r." (12 stron) napisała w 1983 r. na prośbę brata, członka komisji historycznej środowiska 30 Pułku Strzelców Kaniowskich. Autorka wspomnień zmarła w 1985 r.
[...] Spałam po 3, 4 godziny na dobę. Jadłam stojąc często zasypiając z kawałkiem pożywienia. Nikt nie rozbierał się do snu i ja także.
[...] Spałam po 3, 4 godziny na dobę. Jadłam stojąc często zasypiając z kawałkiem pożywienia. Nikt nie rozbierał się do snu i ja także.
Tak zachowywały się i inne dziewczyny pracujące przy rannych. Po tym nawale było trochę luzu i nagle znowu cała masa rannych.
Tym razem przywożono nam żołnierzy polskich z ochotniczych batalionów prezydenta Starzyńskiego - z fortów Czerniakowa. Bohaterskich chłopców - ochotników powoływanych przez apele niestrudzonego w obronie Warszawy jej Prezydenta. Niemcy po zaciętej walce do upadłego, często do walki wręcz, do zwalenia z nóg - pobitych, rannych z miejsc zdobytych odsyłali do szpitala. Najbliższym Czerniakowa był Skolimów. Ranni milczeli, mimo bólu, głodu, pragnienia, gorączki. Byli jeszcze w szoku bitewnym, pełni jakiejś godności i zapamiętania walki, którą do końca swych możliwości wykonali. Pierwsze ich słowa były przeważnie pytaniem: "Pani! czy Warszawa się jeszcze broni? powiedźcie nam, my z Czerniakowa". Później sypał się grad przekleństw na Hitlera i Niemców. Wielu przestawało mówić w pół zdania z wyczerpania. Tym trzeba było dać najpierw pić i jeść. Przeważnie rannymi zajmowała się moja siostra Krystyna (obecnie Kremlewska, zamieszkała obecnie w Skolimowie).
Na prośby rannych, wycyganiłam od doktora papierosy, wydostałam także nową porcję opatrunków, które pochodziły z Radomia, podobnie jak i papierosy. [...]
Na prośby rannych, wycyganiłam od doktora papierosy, wydostałam także nową porcję opatrunków, które pochodziły z Radomia, podobnie jak i papierosy. [...]
Warto wspomnieć, że szpital mieścił się w willi Borzuchowskich "Corso" przy ul. Chylickiej i Prusa. Willę wynajmowała wcześniej "Rodzina Wojskowa" na kolonie dla dzieci.
Nie wiem czy wiecie, ale właśnie takie i to dobrej jakości oraz wytrzymałe namioty dla służb VITABRI jako firma oferuje do wynajęcia. Jeśli gdzieś zachodzi potrzeba postawienia szpitala polowego szybko i solidnie to na pewno warto jest zgłosić się z tym właśnie do nich
OdpowiedzUsuń