wtorek, 5 lipca 2016

"Samotnia" Miriama w Piasecznie

Nie od dzisiaj wiemy, że władza często ma obywateli w głębokim poważaniu. Ale nie jest to choroba XXI wieku. Drzewiej bywało podobnie. Dla przykładu przypadek znanego krytyka literackiego Miriama, który nieopacznie postawił swój ogród na terenie, który upatrzyła sobie władza.

Zenon Franciszek Przesmycki, krytyk literacki i artystyczny okresu Młodej Polski, urodził się 22 grudnia 1861 r. w Radzyniu Podlaskim. W latach 1901-1907 redagował literacko-artystyczne pismo "Chimera" w duchu hasła "ars pro ars". Używał pseudonimów literackich "Miriam", "Jan Żagiel".

Zenon Przesmycki. Zdjęcie ze strony pl.wikipedia.org 
W 1910 r. Przesmycki procesował się z kolejką wilanowską o grunt położony na granicy Skolimowa i Piaseczna[1]. Jego sprawę nagłośnił warszawski "Świat" (nr 20 z 14 maja 1910 r.). Dzień wcześniej fragment tego teksu - za zgodą redakcji "Świata" - opublikował "Kurier Warszawski" (nr 131 z 13 maja 1910 r.).


Tydzień później ten sam fragment ukazał się w lubelskim "Kurierze" (nr 112 z 20 maja 1910 r.).


Poniżej prezentuję pełen tekst autorstwa Demil'a poświęcony tej sprawie: "Przygody kulturalnego człowieka pod Piasecznem"


Miriam, wykwintny poeta, mąż inicyatywy i czynu, człowiek, któremu przez lat dziesięć udawała się realizować Chimerę, powziął przed kilku laty ideę osiedlenia się pod Piasecznem. Możecie mu jej winszować, ale strzeżcie się jej zazdrościć. Miriam się napatrzył w długim pobycie swoim za granicą różnych eleganckich Ermitage’ów, jakie tworzą sobie francuscy, belgijscy i angielscy pisarze i artyści – zabrał się do stworzenia sobie podobnej „Samotni”. Niestety – pod Piasecznem. Zaczął więc dogadzać mazowieckiemu piaseczkowi, jakby to była piękna kobieta, na względach której poecie by zależało na równi ze szczęściem. Sprowadzał gruszki z Normandyi, róże z pod Lyonu, jabłka z Ameryki, maliny z Anglii. Hodował, ochraniał, podlewał, przycinał. Aż i uczynił „Samotnię” swoją tak wykwintnem schroniskiem, że budziło ono podziw okolicznych mieszkańców. Gdy kwiaty się zabarwiły w „Samotni”, ludzie stawali ździwieni, myśląc, że to kawałek Francyi spadło pod Piaseczno. A gdy owoce zawisły na gałęzi drzew, zachwyt różnych sąsiadów Miriama dochodził do takiego entuzyazmu, iż zabierali sobie nieraz na pamiątkę gruszki i jabłka, i to z całemi gałęziami. A Miriam zwykle dopiero w pare godzin po tym akcie uznania, przy rannej przechadzce po ogrodzie, konstatował, jakim jego pomologiczne studia cieszą się powodzeniem. 

"Samotnia" Miriama otwarta gościnnie dla każdego przechodnia
Miał jednak nasz kolega jednego złego sąsiada, ale to prawdziwe zło. Tym była kolejka Wilanowska. Ponieważ tej kolejce potrzebnem było trochę „Samotni” Miriama na rozszerzenie linii i budowę kanału, udała się ona o pomoc do władz administracyi, uważając, iż najkrótsze drogi są najlepsze – czego dyrektorom tej szacownej instytucyi pochwalić nie można, albowiem drogi okólne, jako stosujące taryfę przez czas dłuższy, są bezwarunkowo dochodniejsze. 

I stało się, że pewnego razu pan naczelnik powiatu warszawskiego każe Miriamowi odsunąć płot „Samotni” trochę wgłąb, żeby kolejce było wygodniej. 

Miriam woła: 

– A prawo własności?! 

(Co za wstrętny burżuj?! A redagował Chimerę i to przez lat dziesięć!) 

P. naczelnik więc podaje Miriama do sądu. Jego i sąsiadów. Sąd przyznaje racyę sąsiadom, nie panu naczelnikowi. Idzie apelacya. Zjazd „mirowy” mówi to samo, co wyrzekł sędzia gminny. 

Miriam zaciera ręce i, szczepiając nowe róże, myśli sobie: 
– Są sędziowie i w Piasecznie. 
Ale krótką ma radość. 

Ogród Miriama, ogołocony z płotu na rozkaz naczelnika powiatu

Ten sam p. naczelnik powiatu warszawskiego, przegrawszy sprawę o drogę w dwóch instancyach sądowych, nagle spostrzegł… że sprawy drogowe nie należą do sądu. 
Nowy papier. Nowe żądanie. Nowy termin. Miriam musi usunąć swój płot z gruntu, potrzebnego koniecznie kolejce wilanowskiej, a gdyby tego nie chciał posłuchać, ma apelować w ciągu miesiąca do urzędu gubernialnego. 
Miriam, trwając w swoich obrzydliwych burżuazyjnych uczuciach własności, powiada sobie: 
– Apeluję! 
Ale zanim mógł tego dokonać, spada nań katastrofa, która dopiero wykazała mu cały nierozum sprowadzania pod Piaseczno róż z Lyonu, a malin z Anglii. Jeszcze było dwadzieścia cztery dni do upływu terminu apelacyjnego, gdy ogrodnik donosi Miriamowi wesołą nowinę: 

Pan wójt rozwalił płot "Samotni" Miriama

– Proszę pana, nasz płot rozbierają. 
Miriam groźnie pyta: 
– Kto? 
– Wójt. 
– Sam? 
– Z kolejowymi robotnikami. 
Właściciel „Samotni” pędzi do swojego płotu. 
– o wy robicie, ludzie? – woła. 
– Pan nocelnik kazał i juz! – odpowiada wójt.
Nie upłynęło godziny, kiedy „Samotnia” naszego poety została odsłonięta gościnnie na wszystkie żywioły. Pan wójt tak się nawet rozochocił, że zamiast rozebrać płot na długości 34 sążni, wymaganych przez władze powiatową, machnął za jednym zamachem cały płot frontowy z końca w koniec, a wiec 125 sążni. Przyczem robotnicy kolejki wilanowskiej pracowali z taka sprawnością, jakiej nigdy nie okazywali, gdy szło o zbudowanie albo zreperowanie czego bądź. 
Zadumał się wiec Miriam. 

Kolejka wilanowska kopie rowy w ogrodzie Miriama

– Sądziłem – śni obecnie – że władze istnieją na to, aby ochraniać moję pracę i dawać protekcye owocom moich mozołów. Jakże się gorzko myliłem! Władze rozszarpały mi płot na cały froncie, choć lepiej jeszcze odemnie wiedzą one, jak niepewną jest okolica, otworzyły one mój ogród, moje gospodarstwo, moje zabudowania, prowokując wszelką złą wolę ludzi, mających więcej odwagi, aniżeli pracowitości. 
I chodzi Miriam wzdłuż rozwalonego płotu, ogląda swoje wiśnie angielskie, którym siekiera barbarzyńców poobcinała korzenie, przypatruje się rowom, które robotnicy kolejowi pospiesznie ryją na jego ogrodzie. 
I duma. 
Ale to jest jego wina przecie. Po co obsadzał cennemi drzewami grunt, kiedy… sasiaduje z takim okazem kultury, jak kolej wilanowska. 

Demil. 

[„Świat” nr 20 z 14 maja 1910 r., zdjęcia z tego numeru "Świata"]

[1] W 2013 r. na facebook'owej stronie "Konstancin-Jeziorna. Historia, Ludzie, Architektura" wspomniano sprawę "Samotni" Miriama. Jej autor przypomniał ją ponownie w marcu 2016 r. na forum strony "konstancin.com".


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz