wtorek, 2 sierpnia 2016

Gdańsk 1652 r.


W 1652 roku, po siedmiu latach pobytu w Polsce, wraca do Włoch urzędnik nuncjatury Giacomo Fantuzzi. Trasa jego podróży wiedzie przez Pomorze, północne Niemcy, Holandię, Belgię, Niemcy południowe, Tyrol. W jego diariuszu podróży można znaleźć wiele interesujących spostrzeżeń dotyczących terenów dzisiejszej Rzeczypospolitej. Wybrałem trzy z nich.


Z Warszawy wyruszyłem przeto we wtorek, 22 maja 1652 roku po obiedzie, w okrutny upał […] Noc przyszło nam spędzić w wiosce nad Wisłą, przez którą nazajutrz rano przeprawiliśmy się łodzią, a była ona bardzo duża. Na obiad [29 maja] dotarliśmy do Gdańska, miasta słynnego jako jedno z czterech głównych emporiów handlowych Europy […]


Widok Gdańska z Biskupiej Górki. Pieter van der Aa, ok. 1700 r.

Gdańszczanie okazują więcej grzeczności cudzoziemcom niż Polakom, których śmiertelnie nienawidzą, są jednak bardzo interesowni, chciwi wszelkiego dobra i zysków. Za pomocą takiej polityki uzależnili od siebie wszystkich Polaków, którzy swe dobra muszą z konieczności przez ręce gdańszczan kierować, jako że nie mają oni innego miejsca, w którym by sprzedawać i zbywać mogli [swoje towary], jak tylko spławiając je corocznie Wisłą do Gdańska i ci to gdańszczanie ustalają wedle własnego uznania ceny na wszystkie zboża i pasze, którymi bez trudu jakiegokolwiek i ryzyka handlują. A to dlatego, że Polacy przywożąc zboża do Gdańska mogą je sprzedawać jedynie gdańszczanom, ci zaś, zanim wypłacą im należność w gotówce, odsprzedają je obecnym tam kupcom holenderskim lub flamandzkim. W ten sposób płacą Polakom tymi samymi pieniędzmi, które otrzymali byli od owych Holendrów, dla siebie zachowując nadwyżkę i nic przy tym nie ryzykując. A ponieważ całe polskie zboże tam dociera, można sądzić, że zyski ich są ogromne, a przez to oni sami bardzo bogaci, dzięki zaś zręcznej polityce nie dopuszczają do tego handlu nikogo obcego i rozdzielają między siebie wszystkie stanowiska i urzędy tak honorowe, jak i dochody przynoszące.
Zatem główne bogactwo gdańszczan pochodzi przede wszystkim z handlu zbożem i paszami, które kupując od Polaków i wysyłają do Holandii, a także winami, które z Hiszpanii, z Francji i znad Renu sprowadzają, oraz korzeniami i przyprawami, które potem po Polsce rozprowadzają. 
[…] pozostałem tam [w Gdańsku] do wtorku 4 tego miesiąca [czerwca]. […]

Widok Koszalina z mapy Lubiniusa 1610-1618

Noc spędziliśmy w Sianowie, w zamku murowanym, bardzo podupadłym, nie opodal którego również był przepiękny las dębowy.

W niedzielę rano, dziewiątego [czerwca], przejeżdżaliśmy o świtaniu przez bór straszliwy, pięć czy sześć mil się ciągnący, gdzie widzieliśmy trzydzieści sześć martwych ciał ludzi zamordowanych przez Szwedów w czasie wojny. Ciała te pogrzebane były w ziemi, przykryte wielkimi stosami suchych gałęzi i przywalone do tego kamieniami, jako że w owym kraju jest zwyczaj, iż kto mija ciało zamordowanego, rzuca nań czy to kamień, czy to gałąź drzewa; a że były one w wielu miejscach w borze przy głównej drodze, a las był ciemny i gęsty, niemało strachu się najedliśmy […] Bór ów leży u podnóża łysego pagórka, zwanego w tutejszym języku Kollimberg, zaraz za nim przejeżdża się przez Koszalin […]


Widok Szczecina Mattheusa Meriana z 1652 r.

Wieczorem  [11 czerwca] na czas przybyliśmy do Szczecina, głównego miasta Pomorza, dawniej siedziby tutejszych książąt. […] Jest zwyczaj w tutejszych gospodach (jak to potem widziałem również w Holsztynie i w Holandii) trzymać obok stołu zamknięta skarbonkę, do której wrzuca się kary i grzywny pochodzące od tych, co się przy stole przystojnie nie zachowują, sąsiada obrażają, słów nieprzystojnych używają lub innych jakichś wykroczeń się dopuszczają, a drukowany spis owych zachowań karze podległych w sali jadalnej się przechowuje. Kary te bez zwłoki i odwołania egzekwuje oberżysta, który w tych stronach zazwyczaj jada wraz z żoną przy jednym stole z gośćmi, jako że gospody prowadza tylko osoby grzeczne i w obejściu uprzejme, które bardzo dobrze przyjezdnych przyjmują. Używane tam talerze i kubki z flandryjskiej cyny utrzymują tak czysto, że wydają się one ze srebra.[…]


Giacomo Fantuzzi, Diariusz podróży po Europie (1652), Warszawa 1990 r., s. 49, 55, 59 [tł. Wojciech Tygielski]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz