wtorek, 15 stycznia 2019

Brzytwa w ręku szaleńca - Skolimów 1929

Piękne letnisko Skolimów. Miejsce wypoczynku wielu wczasowiczów, głównie z Warszawy. Woda, zieleń, czyste powietrze. Zabawy, rauty, pokazy, występy. Ale miał on też inną twarz, ukrytą...

W nocy z soboty na niedzielę [6 na 7 lipca 1929 r.] rozegrała się w Skolimowie krwawa tragedia, której szczegóły są następujące: 


W domu Grunwalda [może pisał się przez ü] zamieszkuje 38-letni Jan Napruszewski, nałogowy alkoholik, z nieślubną żoną 32-letnią Franciszką Siekierską, oraz dwojgiem drobnych dzieci. 

Dnia 24 ub[iegłego] miesiąca [czerwca] Napruszewski, w dniu swych imienin po obfitej libacji posprzeczał się z Siekierską, przy czym ta ostatnia zapowiedziała mu, że porzuci go. Od tego czasu Napruszewski popadł w melancholię i w dalszym ciągu pił dzień w dzień. W ub[iegłą] sobotę [6 lipca] Napruszewski dostał ataku furii, groził wszystkim domownikom, że pozabija ich. Po pewnym czasie Napruszewski uspokoił się nieco lecz w dalszym ciągu był silnie zdenerwowany. 

Około godz. 2 [w nocy], gdy wszyscy domownicy byli pogrążeni we śnie, Napruszewski, który wcale nie położył się do łóżka, zbliżył się do stolika wziął brzytwę i poderżnął gardło śpiącej Siekierskiej. Ranna ofiara zaczęła jęczeć i obudziła w ten sposób siostry swe 24-letnią Jadwigę Siekierską, 34-letnią Stanisławę Czarnecką i męża jej Tomasza, którzy tegoż dnia przyjechali z Warszawy w odwiedziny. Wtedy szaleniec doskoczył do Czarneckiej i zadał jej głęboki cios brzytwą od szczytu ramienia prawego aż do samych kończyn. Rana była zadana tak głęboko, że uległy przecięciu arterię i ścięgna, w następstwie czego wynikł silny upływ krwi. 


Na krzyk żony nadbiegł z sąsiedniego pokoju mąż jej Tomasz, na którego również usiłował rzucić się szaleniec. Jednak Czarnecki w porę zasłonił się krzesłem. Widząc to Napruszewski targnął się na życie, podcinając sobie gardło. 

Szalejąca w tym czasie burza i ulewa udaremniały pozostałym przy życiu domownikom wyjście z domu, celem zaalarmowania policji lub lekarza. Z powodu zerwania przez burzę przewodników telefonicznych, nie można było zażądać pomocy z Warszawy. Dopiero następnego dnia wyruszyła na miejsce karetka. 

Karetki warszawskiego pogotowia ratunkowego - 1929 r.
Zdjęcie z moich zbiorów

Siekierską i Czarnecką przewieziono do szpitala [Dzieciątka Jezus], gdzie Czarnecka pomimo usilnych zabiegów zmarła z powodu silnego upływu krwi. Napruszewskiego przewieziono do szpitala św. Jana Bożego. Według opinii lekarzy stan Siekierskiej i Napruszewskiego nie budzi poważniejszych obaw.


Za: "Słowo Pomorskie" nr 156 z 10 lipca 1929 r., "Dziennik Bydgoski" nr 35 z 10 lipca 1929 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz