W dodatku do "Gazety Lwowskiej" z lipca 1837 r.[1] znalazłem taką to oto informację:
Przygody dwóch młodych majtków
W jednym z dzienników angielskich[2] czytamy następujące opisanie cierpień, poniesionych przez dwóch młodych majtków z okrętu liniowego "Revenge"[3], którzy niedawno czółnem puścili się z Malty na morze.
HMS Revenge. Ilustracja ze strony ru.wikipedia.org |
Obaj ci nieszczęśliwi, z których pierwszy [William] Cope, drugi [Aleksander] Chambers się nazywał, byli wtedy pijani. Cope usnął, a Chambers, straciwszy swoje wiosło, poszedł także za przykładem towarzysza. Obudziwszy się nazajutrz spostrzegli, że się znacznie od portu oddalili. Przez dwa dni krążyli koło wyspy, ale jednego pozbawieni wiosła na próżno chcieli do brzegu zawinąć. Dnia trzeciego wiatr silny zagnał ich tak daleko, że już wyspy dostrzec nie mogli. Głód ich dręczył, a szczególnie pragnienie. Deszcz czasami padający podał im sposobność, przez mieszanie wody morskiej z deszczową, zaspokoić cokolwiek pragnienie. Tak kilka dni, a żadnego okrętu nie zdybali na morzu. Pragnienie coraz im mocniej dokuczało. okropna rozpacz opanowała majtków. Dnia piątego naradzali się z sobą i uchwalono. ażeby śmierci z determinacją oczekiwać, w tym przekonaniu, że widok ich trupów zaświadczy, iż ani uciekającymi ani ofiarami mordu nie byli. Zobowiązali się pod przysięgą, że ten, który drugiego przeżyje, nie tknie się zwłok nieboszczyka. Przywiązali się do siebie powrozem i oczekiwali śmierci. Tymczasem czółno zaczęło nabierać wody, którą Cope kapeluszem wyczerpywał. Chambers zaś stracił wszelką nadzieję życia i już pojawiły się na nim znaki zbliżającego się zgonu i kurcz powykręcał mu członki, wychudł straszliwie, twarz pałała gorączką, z ust toczył pianę, a oczy jakby nieżywe nie poruszały się wcale. Ósmego dnia odwiązał się od towarzysza, i mimo próśb Copego rzucił się w morze. Nadaremnie ten spuścił mu linę, Chambres nie chciał, czy nie mógł jej uchwycić i zniknął w bałwanach morskich. Nazajutrz w 26 godzin po śmierci Chambersa pojawił się okręt na morzu. Cope miał zaledwo sił tyle, że mógł dla dania znaku wystawić kapelusz na wiośle. Płynący do Konstantynopola okręt joński[4] wziął go na pokład. Majtek ten od wieczora d[nia] 15 do d.[nia] 24 kwietnia nic nie jadł, ani pił, wyjąwszy cokolwiek wody morskiej, którą odwilżał czasami spragnione napoju usta.
[2] Znalazłem informację o tym wydarzeniu w "Saturday Magazine" nr 324 z 22 lipca 1837 r., s. 27.
[3] 74-działowy brytyjski okręt liniowy zwodowany 13 kwietnia 1805 r. W 1842 r. zakończył służbę. Siedem lat później poszedł na złom.
[4] Z Wysp Jońskich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz