26 maja 1903 r. na rzece Skaldzie (Scheldt) doszło do kolizji dwóch statków. W jej wyniku zginęło 25 osób, w większości byli to emigranci z Galicji. Podaję trzy informacje na ten temat z ówczesnej prasy polskiej. Niby informacje są podobne, ale jednak różnią się od siebie w szczegółach.
"Naprzód. Organ polskiej partyi socyalno-demokratycznej" nr 149 z 31 maja 1903 r. donosił na stronie 2:
Katastrofa okrętowa na Skaldzie
Antwerpia, 27 maja
W nocy z 26 na 27 bm. opuścił Antwerpię okręt "Huddersfield", wiozący 38 emigrantów z Galicji i Bukowiny, udających się do Kanady.
"Huddersfield" pełnił służbę przewozową między Antwerpią a portem angielskim Grimsby, w którym emigranci przesiadają się na kolej, odwożącą ich do Liverpoolu, następnie zaś okrętem dostają się do Ameryki. Jak wiadomo, Antwerpia leży w głębi lądu w odległości przeszło 60 kilometrów od ujścia Skaldy, okręty muszą więc przed wypłynięciem na morze przepłynąć około 10 mil rzekę, przystosowaną zresztą przez przyrodę i ludzi do noszenia największych kolosów żeglugi morskiej.
Katastrofa nastąpiła o kilka mil od Antwerpii, koło Saeftingen. Było około godz. 10 wieczór, gdy straż na pokładzie zawołała na alarm. Spostrzegła ona tuż przed sobą okręt, płynący w kierunku przeciwnym. Zanim zdołano zatrzymać się, nastąpiło zetknięcie.
Przód szwedzkiego [powinno być norweskiego] statku "Uto" formalnie wbił się w "Huddersfield", który w ciągu kilkunastu minut zatonął. Katastrofa odbyła się więc w strasznych warunkach, gdyż pod pokładem we śnie pogrążeni emigranci zostali zaskoczeni znienacka grążącą im śmiercią. To też liczba ofiar jest tak wielką.
Z trzydziestu ośmiu emigrantów wyratowano dziewiętnastu, resztę zaś, t.j. połowę, można uważć w tej chwili za zaginioną, gdyż mimo przedsięwziętych poszukiwań, do tej chwili nikogo z nich nie odnaleziono. Wszystkie więc ofiary pochodzą z Galicji i Bukowiny, gdyż załoga i inni pasażerowie ocaleli.
Rzeka Scheldt (Skalda). Czerwonym krzyżykiem zaznaczone miejsce katastrofy |
Podaję poniżej listę osób zaginionych, zakomunikowaną mi przez Towarzystwo przewozowe, listę, którą w tej chwili można uważać za najdokładniejszą:
Wasyl Kowaluk, lat 18, z Zastawy na Bukowinie; Wasyl Danyszczuk, lat 50, z Zastawy na Bukowinie, Jelena Danyszczuk, lat 33, z Zastawy na Bukowinie; Anastya Danyszczuk, lat 18, z Zastawy na Bukowinie; Marta Danyszczuk, lat 5 i 1/2, z zastawy na Bukowinie; Katarzyna Danyszczuk, lat 3, z Zastawy na Bukowinie; Teodor Tarabas, lat 34, z Toubry (koło Zastawny) na Bukowinie; Zaicir(?) Tarabas, lat 30, z Toubry na Bukowinie; Iwan Tarabas, lat 5, z Toubry na Bukowinie; Anna Tarabas, lat 2, z Toubry na Bukowinie; Dmytro Baziuk, lat 18, z Zastawny na Bukowinie; Jan Bohomowicz, lat 24, z Huciska brodzkiego (powiat Brody) w Galicji; Ludwik Świrski, lat 26, z Huciska brodzkiego (powiat Brody) w Galicji; Jan Karpluk, lat 39, z Hołubicy w Galicji; Alfonsyna Karpluk, lat 29, z Hołubicy w Galicji; Antonina Karpluk, lat 3, z Hołubicy w Galicji; Stanisław Strzelecki, lat 30, z Watoch (o.p. Ponikwa wielka) w Galicji; Marya Strzelecka, lat 29, z Watoch w Galicji; Paweł Popowicz, lat 40, z Watoch w Galicji.
Z licznej rodziny Danyszczuków pozostały przy życiu dwie osoby, 15-letni Piotr i 23-letnia jego siostra. Nie mogliśmy się do tej chwili dostać do ocalonych, których przywiózł z powrotem do Antwerpii "Uto". Nietrudno sobie jednak przedstawić obraz, który zaś czeka przy spotkaniu.
Całe ich mienie poszło na dno rzeki. Niektórych nieszczęście łączy się ze śmiercią osób najbliższych. Trzeba przyjść z pomocą tym, których nędza wypchnęła z kraju, a których u progu życia, może jaśniejszego, tak ciężki cios spotkał!
pozostałym przy życiu Towarzystwo przewozowe zapewnia naturalnie przejazd do Kanady, przez nich opłacony. Czy wszyscy zechcą z tego prawa skorzystać, czy będą wprost mogli w takim stanie pojechać?
O bliższych szczegółach nie omieszkam donieść.
Składki dla ofiar katastrofy zbiera "Societe polonaise Iskra", Institut de Commerse, Anvers, Belgique.
S.
Z kolei "Kronika Rodzinna" w dziale "Z bliska i z daleka" na s.190-191 podała następującą informację:
Antwerpia. W końcu z.m. straszna katastrofa okrętowa zdarzyła się na Skaldzie, w pobliżu Antwerpii. Statek "Huddersfield", płynący z Antwerpii do kanady, zderzył się ze statkiem norweskim "Uto" zdążającym z Rotterdamu. Ten ostatni wpadł na pierwszy z takim rozpędem, iż ostrzem swym wybił w nim dziurę, w miejscu, gdzie się znajdowały kabiny pasażerów. W przeciągu kilku sekund woda zalała kabiny, to też zaledwie parę osób zdołano z nich wyratować. Skutkiem szybkiego zatapiania się okrętu, uszła z życiem tylko załoga, oraz osoby, znajdujące się na pokładzie, reszta, w liczbie 25, zatonęła. Pomiędzy ofiarami znajdowało się 19 Polaków, 5 Włochów i 1 Rosjanin. Polacy, przeważnie z Galicji, dążyli do Kanady za zarobkiem. Ci, którzy zdołali ujść z życiem, zostali w zupełnej nędzy, gdyż stracili całe swoje mienie. Rozbitkami zajęli się gorliwie dziennikarze antwerpscy, oraz miejscowa studencka kolonia polska. Biedakom dostarczono żywność, odzieży i pieniędzy na dalszą podróż. Prasa antwerpska z wielkim uznaniem podniosła również dzielne zachowanie się niektórych Polaków podczas katastrofy; np. Antoni Hryniewiecki z Galicji wyratował pięć osób z narażeniem własnego życia. Straszny ten wypadek wywołał niemałe przerażenie i dochodzenie, jakim sposobem mogły się zderzyć parowce, trzymające się, stosownie do przepisów, przeciwnych brzegów i dopiero, gdy już oba były na jednej linii, norweski "Uto", z przyczyn dotąd niewyjaśnionych, zmienił kierunek i uderzył w "Huddersfielda". Zeznania obu kapitanów nie zgadzają się ze sobą, lecz dochodzenie karne, wytoczone kapitanowi norweskiego parowca, zapewne wkrótce wyświetli tę sprawę.
Dziennik ilustrowany "Wiek" w nr 157 z 9 czerwca 1903 r. w dziale "Z bliska i daleka" na s. 6 także opublikował korespondencję z Antwerpii:
Katastrofa na morzu. O strasznej katastrofie okrętowej niedaleko Antwerpii - o której donieśliśmy przed kilkoma dniami w depeszy - podaje antwerpski korespondent "Przeglądu" następujące szczegóły: Statek "Huddersfield", na którym znajdowali się emigranci, wypłynął z Antwerpii we wtorek o godz. 8-ej wieczorem. Noc była jasna i ciepła. Pasażerowie, korzystając z tego, pozostali na pokładzie aż do godziny mniej więcej 11-ej. O tej porze większa część emigrantów zeszła do kabin, część zaś pozostała na pokładzie. W pół godziny potem, około godziny 11 i 1/2, ukazał się ze strony przeciwnej parowiec. Był to, jak się później okazało, statek norweski "Uto", płynący z Rotterdamu. Ponieważ każdy z parowców trzymał się, stosownie do regulaminu, brzegu przeciwnego, niebezpieczeństwo zdawało się być wykluczone. Nagle, będąc prawie już na jednej linii z "Huddersfieldem", "Uto" zmienił kierunek z przyczyn dotąd niewyjaśnionych, przy czym wpadł całą siłą pary na "Huddersfielda". Skutek był straszny, albowiem "Uto", zderzając się z "Huddersfieldem", wbił ostrzem dziurę z prawej strony, to jest właśnie tam, gdzie znajdowały się kabiny emigrantów.
W przeciągu kilku sekund woda zalała kabiny, tak, że zaledwie parę osób zdołano uratować. Reszta w ilości 25 osób poszła wraz z okrętem na dno. Znajdujących się na pokładzie emigrantów, w liczbie 16, oraz załogę, zdołano uratować. Z pomiędzy 25 ofiar tej niesłychanej katastrofy 19 było Polaków, 5 Włochów i 1 Rosjanin. Oto nazwiska Polaków, którzy zginęli: Popowicz, Karpiuk z żoną i z dzieckiem, Jan Bobonowicz, Teodor Tezabas z żoną i dwojgiem dzieci, Bazyli Kowaluk, Dymitr Baziuk, rodzina Danyszczuk 5 osób, Strzeleckich dwoje, Ludwik Świrski.
Gazety angielskie zajęły się gorliwie emigrantami, piętnując nieludzkie postępowanie kompanii, która pozostawiła ocalonych przez okręt "Uto" polaków bez pożywienia przez cały następny dzień po katastrofie. Aby stwierdzić prawdziwy stan rzeczy, udałem się do głównego agenta kompanii, do której okręt zatopiony należał. bardzo uprzejmie udzielił mi streszczonych w tym artykule wiadomości, zapewniając, że obecnie wszystko zrobiono, aby ulżyć losowi nieszczęśliwych ofiar katastrofy. Również i kolonia polska studencka w Antwerpii zajęła się gorliwie ocalonymi emigrantami, zaopatrując ich w odzież i pieniądze. Wszystko bowiem biedacy stracili. Przyczynę katastrofy wykaże prawdopodobnie dochodzenie karne, wytoczone kapitanowi norweskiego statku "Uto".
Katastrofa na morzu. O strasznej katastrofie okrętowej niedaleko Antwerpii - o której donieśliśmy przed kilkoma dniami w depeszy - podaje antwerpski korespondent "Przeglądu" następujące szczegóły: Statek "Huddersfield", na którym znajdowali się emigranci, wypłynął z Antwerpii we wtorek o godz. 8-ej wieczorem. Noc była jasna i ciepła. Pasażerowie, korzystając z tego, pozostali na pokładzie aż do godziny mniej więcej 11-ej. O tej porze większa część emigrantów zeszła do kabin, część zaś pozostała na pokładzie. W pół godziny potem, około godziny 11 i 1/2, ukazał się ze strony przeciwnej parowiec. Był to, jak się później okazało, statek norweski "Uto", płynący z Rotterdamu. Ponieważ każdy z parowców trzymał się, stosownie do regulaminu, brzegu przeciwnego, niebezpieczeństwo zdawało się być wykluczone. Nagle, będąc prawie już na jednej linii z "Huddersfieldem", "Uto" zmienił kierunek z przyczyn dotąd niewyjaśnionych, przy czym wpadł całą siłą pary na "Huddersfielda". Skutek był straszny, albowiem "Uto", zderzając się z "Huddersfieldem", wbił ostrzem dziurę z prawej strony, to jest właśnie tam, gdzie znajdowały się kabiny emigrantów.
W przeciągu kilku sekund woda zalała kabiny, tak, że zaledwie parę osób zdołano uratować. Reszta w ilości 25 osób poszła wraz z okrętem na dno. Znajdujących się na pokładzie emigrantów, w liczbie 16, oraz załogę, zdołano uratować. Z pomiędzy 25 ofiar tej niesłychanej katastrofy 19 było Polaków, 5 Włochów i 1 Rosjanin. Oto nazwiska Polaków, którzy zginęli: Popowicz, Karpiuk z żoną i z dzieckiem, Jan Bobonowicz, Teodor Tezabas z żoną i dwojgiem dzieci, Bazyli Kowaluk, Dymitr Baziuk, rodzina Danyszczuk 5 osób, Strzeleckich dwoje, Ludwik Świrski.
Gazety angielskie zajęły się gorliwie emigrantami, piętnując nieludzkie postępowanie kompanii, która pozostawiła ocalonych przez okręt "Uto" polaków bez pożywienia przez cały następny dzień po katastrofie. Aby stwierdzić prawdziwy stan rzeczy, udałem się do głównego agenta kompanii, do której okręt zatopiony należał. bardzo uprzejmie udzielił mi streszczonych w tym artykule wiadomości, zapewniając, że obecnie wszystko zrobiono, aby ulżyć losowi nieszczęśliwych ofiar katastrofy. Również i kolonia polska studencka w Antwerpii zajęła się gorliwie ocalonymi emigrantami, zaopatrując ich w odzież i pieniądze. Wszystko bowiem biedacy stracili. Przyczynę katastrofy wykaże prawdopodobnie dochodzenie karne, wytoczone kapitanowi norweskiego statku "Uto".
Oczywiście prasa angielska odnotowała ten fakt na swoich łamach, m.in. "Tamworth Herald" z 6 czerwca 1903 r. czy też "The Leeds Mercury" w tygodniowym dodatku z 30 maja 1903 r., który podał krótko:
Ps. Kilka słów o s/s "Huddersfield". Wodowany 23 września 1872 r. w stoczni Rondolph, Elder & Co. w Govan (przedmieścia Glasgow), Szkocja. 1872-1897 w służbie Manchester, Sheffield and Lincolnshire Railway Co., następnie Great Central Railway Co. w Grimsby. Zatonął 26 maja 1903 r. w wyniku kolizji z norweskim s/s "Uto". Pojemność 1,082 GRT, długość 70 m, szerokość 9,2 m, zanurzenie 5 m. 17 osób z s/s "Huddersfield" uratował s/s "Retford" należący do tej samej kompanii.
Malowanie komina i proporczyk na statkach kompanii Great Central Railway Co. Ilustracja ze strony wrecksite.eu |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz