wtorek, 20 listopada 2018

Przedwczesna noc Kupały w Skolimowie


Jak szaleć to szaleć. I zaszaleli.  Dwóch panów, w sobotni wieczór wybrało się do kabaretu "Morskie Oko"....


"Nowiny Codzienne" z czerwca 1932 r. zamieściły pod wielce intrygującymi tytułami tekst, który i dzisiaj miałby szansę na publikację w kolorowym tygodniku/dwutygodniku: 

Pościg za pożeraczami kilometrów. 
Niezwykłe zakończenie rewii w "Morskim Oku". 
Wilanów, kołysanka wenecka i łzy p[ani] Zylbermanowej 

Świetny „Listek Figowy", w pełni chwały, ustępuje miejsca nowej rewii. Niewątpliwie dyrekcja „Morskiego Oka" przygotowała mnóstwo niespodzianek. Na razie stwierdzić należy, że w sobotę [11 czerwca] sala sympatycznego teatrzyku była po brzegi przepełniona. Bito brawo i wywoływano artystów. 

Po pierwszym przedstawieniu, dwaj rozentuzjazmowani widzowie i dwie towarzyszące im damy, opuścili teatrzyk i wsiedli do taksówki. Szoferowi polecili wieść się do Wilanowa. 

— Jestem pożeraczem kilometrów - oświadczył jeden z pasażerów - więc proszę nie żałować gazu. 

Kabaret "Morskie Oko". Warszawa, ul. Jasna 3

Kierowca, p[an] Jan Tomaszewski ([zamieszkały: ulica] Kopińska 13) pomknął jak strzała. Po krótkim popasie w Wilanowie towarzystwo pojechało do Skolimowa, gdzie rozpalili w lesie ognisko. Panienki śpiewały, a panowie udawali obrzędy ludowe w noc Świętojańską[1]

Ze Skolimowa auto ruszyło ku Warszawie i zatrzymało się przed wykwintnym hotelem „Wenecja" ([ulica] Nalewki 11), gdzie obie pary spędziły około trzech godzin, po czym tą samą taksówką pojechały do „Grubego Joska“ na Gnojną. Ponieważ „pożeraczowi kilometrów" zabrakło 22 złotych do rachunku, więc pożyczył tę sumę od szofera p[ana] Tomaszewskiego. 

O g[odzinie] 9 rano [12 czerwca] panowie odwieźli panienki do hotelu „Wenecja", a sami pojechali na ul. Gęsią i weszli do jednej z bram. 

Cierpliwy szofer czekał do godziny 12 w południe. I dopiero wtedy dowiedział się, że dom jest przechodni, czyli, że pasażerowie drapnęli. Nie zrezygnował jednak z należności za jazdę, gdyż licznik wybił 46 złotych, co razem z pożyczoną sumą wynosiło złotych 68. 

Warszawa, kamienice na ul. Nalewki. Od lewej nr 7, 9 i 11

Po stwierdzeniu oszustwa, p[an] Tomaszewski natychmiast pojechał do hotelu „Wenecja" pokonferował z portierem i dowiedział się, że w jednym z numerów istotnie zamieszkują dwie dziewuszki, lżejszego kalibru. Udał się więc do pokoju, podniósł w oknie roletę i zawołał: 

— No, panny, wstawać! Bo jak nie, to sprowadzę policję. 

Zaspane dziewczynki, nie zrozumiały początkowo o co chodzi. Gdy jednak p[an] Tomaszewski wszystko im wytłumaczył, zgodnie oświadczyły, że znają jednego tylko z „facetów", mianowicie Maksia [Maksymiliana] Zylbermana, zamieszkałego przy ul. Mylnej 9. Tam pojechał p[an] Tomaszewski. Niestety, nie zastał „pożeracza kilometrów", lecz w zamian zawarł znajomość z jego żoną, która dowiedziawszy się o dziewczynkach i o „kołysance weneckiej", wpadła w okrutny gniew. 
Warszawskie taksówki

Długo radzono, jak wybrnąć z sytuacji, gdyż w domu nie było pieniędzy na zapłacenie za taksówkę. Dopiero ktoś poradził, żeby uciec się do pomocy lombardu. Pani Zylbermanowa załadowała do samochodu maszynę, „Royal“ swego męża i zawiozła ją do ratusza. 

Sprawę załagodzono. P[an] Tomaszewski był na tyle uprzejmy, że odwiózł do domu p[anią] Zylbermanową we łzach i w taksówce [taksówką]. Trzeba trafu, że na ul. Przejazd natknęli się na „pożeracza kilometrów", którego żona tak mocno schwyciła za szyję, że nie mógł zipnąć. Jednakże wyrwał się i zaczął uciekać. W pościgu brał udział posterunkowy Kwieciński. Winowajcę schwytano na ul. Karmelickiej. Przeprosił żonę za wszystko, co się stało i obiecywał poprawę. Ponieważ należność za jazdę do Skolimowa i po Warszawie została uregulowana, p[an] Tomaszewski nie rości już żadnej pretensji, wobec czego obeszło się bez spisywania protokołu. Strach jednak pomyśleć co ten biedny Zylberman będzie miał w domu. Nazwisko jego kompana nie jest ustalone. 


za: "Nowiny Codzienne" nr 47 z 13 czerwca 1932 r.




[1] Noc Kupały wypadała prawie dwa tygodnie później.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz